zdziwieniu Szymona nie poruszyła się też i po wyjściu ojca Calcaire. Szymon zapalił światło elektryczne. Jakież było jego zdziwienie, gdy znalazł się wobec człowieka podobnego jak dwie krople wody do znalezionego wczoraj trupa! Ta sama twarz koloru cegły, te same wystające kości policzkowe, te same dość długie włosy, to samo ubranie z bronzowej skóry. Jednak dzisiejszy Indjanin — bo tak go w myśli nazwał natychmiast Szymon był o wiele młodszy, szlachetny w postaci i o pięknych rysach twarzy.
— Doprawdy, jakby jakiś wódz indyjski, pomyślał Szymon. Zdaje się, że go już gdzieś widziałem. Ale gdzie? Kiedy?
Nieznajomy milczał. Szymon zagadnął:
— Czy wolno wiedzieć, czemu mam przypisać zaszczyt.
Nieznajomy wstał. Zbliżył się do stolika, na którym leżały przedmioty, wyjęte przez Szymona z kieszeni, wziął monetę z wizerunkiem Napoleona I, znalezioną dnia poprzedniego na piasku i mówiąc po francusku bardzo poprawnie i ładnie, lecz nieco gardłowo, zapytał:
— Pan znalazł wczoraj tę monetę niedaleko od trupa na piasku, nieprawdaż?
Przypuszczenie było tak trafne i tak nieoczekiwane, iż Szymon mógł je jedynie potwierdzić.
— Istotnie... niedaleko od człowieka, zabitego uderzeniem noża.
— Czy może znalazł pan ślady mordercy?
— Tak.
— Były to ślady trzewików letnich, używanych nad morzem lub do tenisu, o podeszwie gumowej w kratę?
— Tak, tak, potwierdził Szymon coraz bardzie zdumiony.
Ale skąd pan wie o tem?
— Panie Dubosc, rzekł Iadjanin nie odpowiadając na pytanie — wczoraj jeden z mych przyjaciół, nazwiskiem Badiarinos i siostrzenica jego Dolores, chcąc zwiedzić nową ziemię po wstrząsach podziemnych, odkryli w porcie pomiędzy zwaliskami wąski kanał, mający połączenie z morzem, wolnem jeszcze w tej
Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/75
Ta strona została przepisana.