— Moja wspólniczka?...
— Tak jest, pani Fauville.
— Pani Fauville?!..
Z piersi Gastona Sauveranda wydarł się okrzyk zupełnie podobny do tego okrzyku, jakim powitał wiadomość o śmierci inżyniera Fauville’a, tylko zdumienie jego było tym razem większe i twarz zmieniła mu się nie do poznania.
— Co?... Co?... Co pan mówi? Marya Anna? Nie! To nie prawda?!...
Pan Desmaiios nie uważał nawet za stosowne odpowiadać na te pytania, tak dalece ignorowanie tego wszystkiego, co miało łączność z dramatem, który rozegrał się na bulwarze Suchet, wydało mu się dziecinnem.
Tymczasem zaś Sauverand, patrząc na prefekta obłąkanym wzrokiem, mamrotał:
— Więc to prawda? Więc ona jest tak samo ofiarą omyłki, jak ja? Więc może i ją aresztowali? Ona... ona... w więzieniu!...
Wzniósł w górę zaciśnięte pięści, jakgdyby grożąc niemi wszystkim nieznanym wrogom, którzy go otaczali i tym, którzy go prześladowali i tym, którzy zamordowali Fauville’a, a teraz wydali na tortury moralne Maryę Annę.
Mazeroux oraz inspektor Ancenis chwycili go silnie za ręce. Była chwila, iż zdawać się mogło, że Sauverand chce wyrwać się z rąk napastników, ale chwila ta była krótka, jak błyskawiaa i Sauverand upadł na krzesło, kryjąc twarz w dłoniach.
— Jakież to dziwne i tajemnicze... Nie rozumiem tego... nie rozumiem... — powtarzał.
Wreszcie umilkł zupełnie.
— To taka sama komedya, jak z panią Fauviile — rzekł prefekt do brygadyera Mazeroux. — Odgrywana jest przytem przez aktora tego samego rodzaju, co ona i z równą jej siłą. Rzuca się tu od razu w oczy, że są krewnymi!
— Trzeba się mieć z nim na baczności, panie prefekcie. Aresztowanie przygnębiło go chwilowo, ale biada nam, gdy przyjdzie do siebie.
Weber, który wyszedł przed kilku minutami, znów powrócił.
— Czy wszystko gotowe? — zapytał go prefekt.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.
— 112 —