Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.
—   116   —

Istotnie Sauverand uciekał, nie znajdując już nigdzie żadnej przeszkody.
— Chwytaj go! Chwytaj! — wołał z okna pan Desmalions.
Przy trotuarze, który w tem miejscu był dość szeroki, stały dwa samochody. Jeden z nich należał do prefekta, drugi zaś sprowadzony był przez Webera dla przewiezienia więźnia. Dwaj szoferzy nie domyślali się wcale, że wewnątrz toczy się bitwa, ale zauważyli natomiast skok Gastona Sauveranda, wobec czego szofer prefekta, w którego samochodzie złożono różne materyały dowodowe, chwycił leżącą na wierzchu laskę hebanową i zaopatrzony w tę jedyną broń, rzucił się śmiało na uciekającego.
— Chwytaj go! Chwytaj! — wołał prefekt.
Spotkanie nastąpiło u wyjścia z podwórza. — Trwało ono krótko. Sauverand rzucił się na swego przeciwnika, wyrwał mu laskę z ręki, uczynił błyskawiczny skok w tył i połamał kij na głowie szofera. Następnie, nie wypuszczając z rąk odłamanej górnej części laski, Sauverand rzucił się do ucieczki, ścigany przez drugiego szofera, oraz przez trzech agentów, którzy zdołali nareszcie wybiedz z wnętrza domu.
Sauverand wyprzedził ich już wtedy o trzydzieści kroków. Jeden z agentów strzelił za nim kilkakrotnie, ale bez skutku.
Gdy pan Desmalions oraz Weber zeszli na dół, zastali na drugiem piętrze, w pokoju Gustawa Sauveranda, głównego inspektora rozciągniętego na łóżku, kończącego swój żywot.
Trafiony w głowę konał.
Brygadyer Mazeroux, który odniósł lekką ranę, w czasie opatrywania go opowiadał, że Sauverand zaprowadził go wraz z inspektorem Ancenisem aż do górnej komnaty i tam dopiero sięgnął do wiszącej przy wejściu na ścianie torby, z której wydobył rewolwer i zanim towarzyszący mu agenci spostrzegli się, strzelił z bliska do Ancenisa, kładąc go od razu u swoich nóg. Schwytany przez bryqadyera, Sauverand wyrwał się szybko z jego objęć i wymierzył doń trzy strzały, z których jeden trafił go w ramię.