Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.
—   120   —

przed gospodarzem głowę. Weber, który mu towarzyszył, nie starał się nawet ukrywać uczuć, jakie mógł żywić dla człowieka tego rodzaju, co Perenna...
Don Luis zdawał się tego wcale nie spostrzegać i w odwet wysunął na przyjęcie gości tylko jeden fotel. Pan Desmalions jednak zaczął chodzić po pokoju, założywszy w tył ręce i zdawał się zastanawiać nad tem, co ma powiedzieć. Milczenie przedłużało się, lecz don Luis oczekiwał z całkowitym spokojem.
Po chwili prefekt zatrzymał się i nagle rzucił pytanie:
— Czy opuszczając bulwar Richard-Wallace wrócił pan wprost do siebie, do domu?
Don Luis, przyjmując tę formę konwersacyi, która miała na celu wybadanie go, odrzekł krótko:
— Tak, panie prefekcie.
Pan Desmalions uczynił krótką pauzę, poczem znów zaczął:
— Co się mnie tyczy, to wsiadłem do samochodu w trzydzieści lub czterdzieści minut po pańskiem odejściu i kazałem się wieźć na prefekturę, gdzie otrzymałem ten oto list, który pozwolę panu przeczytać. Zaznaczę tylko, że list ten wysłany został o godzinie wpół do dziesiątej.
„Ostrzegam pana, że Gaston Sauverand, po ucieczce odnalazł swego wspólnika pana Perennę, który, jak to panu wiadomo, nie jest nikim innym, jak tylko Arseniuszem Lupinem. Arseniusz Lupin dostarczył panu adresu Sauveranda, ażeby się od niego uwolnić i sięgnąć po miliony Mornigtona. Dziś rano nastąpiła pomiędzy nimi zgoda i Arseniusz Lupin wskazał Sauverandowi dla ukrycia go bezpieczne miejsce. Dowód ich spotkania i wspólnictwa jest łatwy do uzyskania. Przezorny Sauverand wręczył Perennie koniec złamanej laski, z którą uciekł. Znajdzie ją pan pod poduszkami, leżącemi na kanapie, która stoi pomiędzy oknami gabinetu Perenny“
Don Luis wzruszył ramionami. List nie miał żadnego znaczenia, albowiem nie opuszczał wszak swego gabinetu. To też złożył go najspokojniej i oddał prefektowi policyi, bez słowa wyjaśnień.