Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.
—   122   —

na mnie podejrzeń i przez doprowadzenie do aresztowania mojej osoby.
— A więc? — wykrzyknął zniecierpliwiony prefekt policyi. — Odpowiadaj pań! Broń się!
— Nie, panie prefekcie, nie znajduję dla siebie obrony...
Pan Desmalions tupnął nogą w podłogę i mówił w zamyśleniu:
— W takim razie... w takim razie... ponieważ pan przyznajesz... ponieważ...
Zbliżył się do okna, gotów najwidoczniej je otworzyć. Jeden gwizdek wystarczyłby. Wpadliby natychmiast agenci i sprawa byłaby skończona.


...i począł przymierzać obie części w miejscu złamanem...

— Czy mam zawołać pańskich inspektorów, panie prefekcie? — zapytał don Luis.
Pan Desmalions pozostawił te słowa bez odpowiedzi, ale odstąpił od okna i począł znów spacerować po pokoju. I nagle gdy Perenna starał się właśnie wytłumaczyć sobie powody tego nadzwyczajnego wahania, prefekt po raz drugi zatrzymał się przed oskarżonym:
— A gdybym — ozwał się — uważał ten wypadek z laską hebanową za niebyły, a raczej za wydarzenie, które, będąc świadectwem zdrady któregoś z pańskich służących, nie jest w stanie pana skompromitować? Gdybym miał na uwadze jedynie usługi, jakie pan już nam oddał? Jednem słowem, gdybym pozostawił pana na wolności?...
Perenna nie mógł powstrzymać się od uśmie-