— Florentyna!... Florentyna!... — powtarzała jeszcze ciszej, jak gdyby przemawiając do drugiej kobiety, do jakiejś nieszczęśliwej przyjaciółki.
Łzy puściły jej się z oczu.
— Ona nie należy do tych, co knują mordy — pomyślał don Luis. — Jest nawet rzeczą niemożliwą, ażeby ona była wspólniczką... A jednak...
Odsunął się od niej i począł chodzić po pokoju od drzwi do okna. Pejzaże włoskie, wiszące na ścianach, zwróciły jego uwagę. Później począł się przyglądać tytułom książek, stojących na półkach. Były to dzieła literatury francuskiej i cudzoziemskiej, powieści, sztuki teatralne, szkice psychologiczne, tomy poezyi, świadczące o kulturze istotnej i dość wszechstronnej. Ujrzał Racine’a obok Dantege, Stendhala obok Edgara Poe, Montegne’a pomiędzy Goethem i Wirgiliuszem. I nagle, z tą nadzwyczajną przenikliwością, która mu pozwalała dostrzegać nieobserwowane nawet szczegóły, zauważył, że jeden z tomów angielskiej edycyi Szekspira wyjątkowo różnił się nieco wyglądem od innych. Karczek tego tomu, mający czerwoną oprawę, różnił się czemś szczególniej. Był jakiś sztywniejszy, brak na nim było śladów zużycia, dowodzących, iż książka ta była w użyciu.
Był to tom ósmy. Perenna sięgnął po niego w sposób nieoczekiwanie żywy.
Nie omylił się! Nie była to bowiem książka, lecz pudełko z tektury, w którem znajdował się papier listowy, koperty, oraz kwadratowe ćwiartki papieru, wszystkie jednakiej wielkości, jak gdyby wydarte z jednego bloku.
I nagle uderzył go wygląd tych kartek, przypomniał mu bowiem ów znaleziony przezeń papier, który stanowił brulion artykułu, umieszczonego na łamach „Echo de France“... Format i rozmiary tych kartek były jednakowe...
Zresztą, wyjąwszy te kartki jedną po drugiej, na przedostatniej z nich zauważył szereg wierszy, zawierających słowa i cyfry, a nakreślonych na podobieństwo notatek, rzuconych na papier z pośpiechem.
Czytał: „Dom na bulwarze Suchet”. Pierwszy
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.
— 136 —