Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.
—   141   —

— Powiedz mi coś o niej! — rzekł do Mazeroux. — A więc chciała sobie odebrać życie?
— Tak — odrzekł zapytany — i to na dobre. Obrała też sobie sposób samobójstwa, który ją samą musiał przerażać. Powiesiła się na postronku, ukręconym z prześcieradła i własnej bielizny. Z trudem przywrócono ją do życia. Obecnie — jak mówią — nie grozi jej już żadne niebezpieczeństwo, ale pilnie nad nią czuwają, albowiem poprzysięgła sobie, iż zamach powtórzy.
— Nie przyznała się do niczego?
— Nie.
— A opinia prokuratoryi, prefektury?...
— Jakże pan chce, aby opinia władz sądowych i śledczych zmieniła co do niej swe zdanie, skoro śledztwo punkt po punkcie stwierdziło wszystkie poszlaki, stwierdziło mianowicie, że ona jedna mogła tknąć się owego jabłka i że mogła to uczynić tylko między godziną jedenastą wieczór a siódmą rano. Jabłko to ma na sobie ponadto niezaprzeczone ślady jej zębów. Czy może pan przypuścić, ze są na świecie dwie szczęki ludzkie, które mogłyby pozostawić całkowicie identyczne nacięcia?
— Nie... nie... — zapewniał don Luis, który myślał jednak o pannie Lavasseur... Nie... argumentacya ta stoi ponad wszelkiemi wątpliwościami. Mamy tu do czynienia z faktem jasnym jak słońce, z faktem, który równa się schwytaniu na gorącym uczynku. Ale w takim razie jakąby ona odgrywała w tem wszystkiem rolę?...
— Kto, szefie?
— Nikt... Trapi mnie tylko jedna myśl... A zresztą, widzisz, napotykamy w tem wszystkiem na tyle rzeczy anormalnych, tyle okoliczności i sprzeczności osobliwych, że nie śmiem przywiązywać wagi do jednej pewności, którą jutro może obalić...
Rozmawiali przez czas dłuższy zniżonym głosem, rozpatrując sprawę ze wszystkich stron. Około północy zgasili światło elektryczne i umówili się, że kolejno będą czuwać.
I upływały godziny za godzinami całkiem podobne do tych, które już przeżyli owej krytycznej