— Dziesięć minut po piątej. Powiedz pan odźwiernemu, aby sprowadził tych panów... Lecz zaraz...
Pan Desmalions zawahał się chwilę.
Przeglądając papiery, znalazł list Verota. Była to wielka, żółta koperta handlowa, w rogu której znajdował się napis: „Cafe du Pont-Neuf”.
Sekretarz rozumował:
— Biorąc pod uwagę nieobecność Verota i słowa, które do mnie mówił, uważam za pilne, panie prefekcie, ażeby pan zapoznał się z treścią tego listu.
Pan Desmalions zastanowił się.
— Tak jest, ma pan może racyę.
Prefekt po chwili zastanowienia ujął sztylet i przeciął szybko kopertę.
— Ach to jest zastanawiające! — wykrzyknął.
— Co zawiera ta koperta, panie prefekcie?
— Co? Zechciej pan spojrzeć... Kartkę czystego papieru! Oto wszystko...
— Niemożliwe!
— Proszę popatrzeć, zwykły arkusik papieru, złożony we czworo. Poza tem ani jednego słowa!
— A jednak Verot oświadczył mi, że w liście tym zakomunikował wszystko, co wie o całej sprawie.
— Tak panu powiedział, ale pan sam widzi... Zaprawdę, gdybym nie znał inspektora Verota, to sądziłbym, że żartuje.
— Roztargnienie, panie prefekcie i nic więcej.
— Zapewne, że roztargnienie, które jednak dziwi mnie z jego strony. Nie pora na roztargnienia, kiedy idzie o życie dwóch osób. Bo zapowiedział on wszak panu, że na noc dzisiejszą planowane jest popełnianie podwójnego morderstwa.
— Tak, panie prefekcie. Na noc dzisiejszą i to w warunkach szczególnie okropnych, szatańskich, jak się Verot wyraził...
Pan Desmalions począł spacerować po pokoju, założywszy ręce z tyłu. Po chwili zatrzymał się przed małym stolikiem.
— Co to za pakiet, który jest do mnie tak osobliwie adresowany: „Panu prefektowi policyi... Otworzyć w razie wypadku“...
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —