Trzeba było... Przypomnij sobie treść rozkazu, jaki mi dałeś wczoraj: „Uwolnij mnie od tej kreatury... Brak mi do tego odwagi... Zaaresztujesz ją, nieprawdaż?... Palą mnie jej oczy... To moja trucizna”... A zatem, szefie, czy mogłem uczynić inaczej? Tembardziej, że Weber...
— Ach, Weber wie o wszystkiem?...
— Niestety, tak! Prefekt stracił nieco do szefa zaufanie z chwilą, gdy się wydało, że szef kazał zaretuszować fotografię Florentyny. To też Weber zjawi się tu zapewne za jakąś godzinę z posiłkami. Weber dowiedział się, że kobieta, która odwiedzała Sauveranda w Neuilly, pan wie, w domu na bulwarze Richard-Wallace, jest piękną blondynką i że na imię jej jest Florentyna. Kilkakrotnie pozostawała ona u niego na noc...
— Kłamiesz, kłamiesz! — syczał Perenna.
Wściekłość budziła się w nim na nowo. Ścigał Flolentynę z uczuciem, z którego sam nie zdawał sobie sprawy. I oto nagle chciał ją zgubić ponownie, tym razem z całą świadomością. W rzeczywistości sam nie wiedział, co czynił. Działał od przypadku do przypadku, nurtowany z kolei najróżnorodniejszemi uczuciami, trawiony tym rozkiełznanym szałem miłości, która pchała go równie dobrze do zamordowania tej ukochanej istoty, jak i do poświęcenia życia w jej obronie.
Przez ulicę przebiegał właśnie uliczny kolporter pism, sprzedający nadzwyczajne wydanie „Journal de Midi”, w którem widniały wielkiemi członkami wydrukowane tytuły: „Oświadczenie don Luisa Perenny. — Pani Fauville będzie uniewinniona. — Bliskie aresztowanie winowajców”...
— Tak, tak... — oświadczył głośno. — Dramat, zbliża się ku końcowi. Florentyna spłaci swój dług. Tem gorzej dla niej!
Puścił znów w ruch maszynę i minął bramę głównego dziedzińca. Wysiadając, rzucił szoferowi rozkaz:
— Zawróć autem i nie wprowadzaj go do remizy, albowiem mogę go lada chwila potrzebować.
Szwajcara, który się do niego zbliżył, zapytał:
— Czy panna Levasseur jest w domu?
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.
— 179 —