— Dlaczegóżby nie? Nosiłem się z tą myślą już kilkakrotnie. Sprecyzowała się ona dopiero w kuluarach urzędu śledczego, a powziąłem ją definitywnie po przeczytaniu pańskiego komunikatu w nadzwyczajnem wydaniu dzienników: „Sensacyjne oświadczenie don Luisa Perenny. Pani Fauville jest niewinna“.
Gaston Sauverand podniósł się do połowy z krzesła i recytując wyraźnie swe słowa, którym towarzyszyły odpowiednie giesty, mówił zniżonym głosem:
— Wszystko zawarte jest w tych czterech słowach: „Pani Fauville jest niewinna”. Czy te cztery wyrazy, które pan napisałeś, które wygłosiłeś publicznie i solennie, są istotnie wyrazem pańskich myśli? Wierzysz pan teraz i to w całej pełni w niewinność pani Fauville?
Don Luis wzruszył ramionami.
— Ach, Boże! — odrzekł. — Tu nie idzie o niewinność pani Fauville! Tu nie idzie o nią, ale o pana, o was oboje i o mnie! A więc prosto do celu i to jak najrychlej! Leży to w waszym interesie bardziej, aniżeli w moim.
— W naszym interesie?
Don Luis wrzasnął:
— Zapomnieliście państwo o trzecim tytule artykułu... Ja nie tylko proklamowałem niewinność pani Fauville, ale zapowiedziałem również... Czytajcie więc: „Bliskie aresztowanie winnych!”
Sauverand i Florentyna powstali ze swych krzeseł jednocześnie.
— A według pana winnymi są?... — zagadnął Sauverand.
— Ależ znacie ich równie dobrze, jak ja — odrzekł Perenna. — Jest nim posiadacz hebanowej laski, który nie może przynajmniej wyprzeć się zabójstwa głównego inspektora Ancenisa. A oto jest wspólniczka tych wszystkich zbrodni. Oboje państwo powinniście przypomnieć sobie o swym zamachu na moje życie, o strzale rewolwerowym na bulwarze Suchet, o uszkodzeniu mego samochodu, co było powodem śmierci mojego szofera.. Co zaś więcej, to wczoraj jeszcze, tam... w stodole,
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.
— 187 —