śliwej, promiennej, lecz tak krótkiej, niestety, epoce mojego życia. Nasze szczęście, szczęście naszej trójki, ściślej się wyrażając, załamało się w sposób nagły i jaknajdziwniejszy Każdego wieczoru notowałem w swym osobistym dzienniku tok miłosnych przejawów, odtwarzałem swe życie bez wydarzeń, bez nadziei, bez przyszłości, ale jakże bujne, jak żarliwe! W notatkach mych Marya Anna wyrastała na prawdziwą boginię. Klękając do pisania, kreśliłem litanię na cześć jej wdzięków i przez imaginacyę kreśliłem także iluzoryczne sceny, zawierające słowa, z któremi ona mogła była się do mnie zwrócić, a w których obiecywała mi te wszystkie rozkosze, z których zrezygnowaliśmy dobrowolnie. Dziennik ten wpadł w ręce Hipolita Fauville’a! W jaki sposób to się stało, wskutek jakiej złośliwości losu, nie wiem do dnia dzisiejszego, ale pamiętnik mój znalazł się w jego rękach.
„Gniew jego był straszny. Chciał początkowo rozstać się z żoną, ale wobec postawy przez nią zajętej, wobec przedstawionych przez nią dowodów niewinności, wobec zamanifestowanej przez nią niezłomnej woli niedopuszczenia do rozwodu i udzielonej mu obietnicy, iż nigdy już nie zobaczy się ze mną, ustąpił.
„Co się mnie tyczy, to odszedłem ze śmiercią w duszy. Florentyna, wydalona przezeń, również wyjechała. Nigdy już, rozumie pan, nigdy już od owej chwili nie wymieniłem jednego słowa z panią Fauville! Ale miłości nić niezniszczalna mimo wszystko nas ze sobą łączyła. Ani rozstanie, ani czas nie był w stanie nic ująć z jej mocy.
Umilkł na chwilę, jak gdyby pragnąc wyczytać na twarzy don Luisa wrażenie wywołane jego spowiedzią. Don Luis nie starał się bynajmniej ukryć swego niespokojnego zainteresowania. Co go najbardziej dziwiło, to właśnie ten niesłychany spokój Gastona Sauveranda, spokojny wyraz oczu, łatwość, z jaką przedstawiał, bez pospiechu, prawie powolnie i w sposób całkiem prosty historyę swego wewnętrznego dramatu.
— Komedyant! — pomyślał.
A myśląc o tem, przypominał sobie jednocześnie, że pani Fauville wywierała nań podobne
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.
— 192 —