— Zupełnie pewien, jak również tego, że nigdy nie byłem w wymienionej przez pana kawiarni, oraz że nie wiem nawet, gdzie się ona znajduje.
— Dobrze. A teraz inna sprawa. Dlaczego, dowiedziawszy się później o wszystkiem, nie zgłosił się pan do prefekta policyi lub do sędziego śledczego? Wszak daleko łatwiejszą rzeczą było oddać się im w ręce i powiedzieć całą prawdę, aniżeli rozpoczynać tak nierówną walkę.
— Miałem zamiar tak uczynić, ale spostrzegłem natychmiast, że intrygi, uknute przeciw mnie były tak zręczne, iż zwykłe wyjawienie prawdy nie byłoby w stanie przekonać urzędu sprawiedliwości. Nie uwierzonoby mi! Jakiegoż mogłem dostarczyć dowodu? Żadnego... Podczas gdy dowody, obciążające nas, były tego rodzaju, iż nie było na nie odpowiedzi. Czyż nacięcia zębów nie świadczą o winie pani Fauville? A z drugiej strony, czyż milczenie moje, moja ucieczka, zastrzelenie inspektora Ancenisa, nie należały do rzędu zbrodni? Nie, chcąc pospieszyć pani Fauville z pomocą, trzeba było pozostać na wolności.
— A czyż pani Fauville nie mogła wszystkiego opowiedzieć?
— Opowiedzieć o naszej miłości? Pominąwszy już, że wstyd niewieści powstrzymałby ją od takich zeznań, na co by się to wreszcie zdało? Przeciwnie, dodałoby to jeszcze mocy oskarżeniu! I tak się istotnie stało w dniu pojawienia się listów Hipolita Fauville’a, będących dla władz śledczych rewelacyą nowych, nieznanych jeszcze motywów zarzucanej nam zbrodni. Wszak, my się kochamy!
— Jak pan sobie tłumaczy te listy?
— Nie tłumaczę ich sobie wcale. Nie wiedzieliśmy nic o tem, że Hipolit był taki zazdrosny. Taił się z tem przed nami. A z drugiej strony, dlaczego nam nie ufał? Kto mógł mu wbić tego ćwieka w głowę, że chcemy go pozbawić życia? Gdzie było źródło tych obaw, tych wizyi? Tajemnica... Hipolit pisze, że posiada nasze listy. Jakie listy?!
— A nacięcia zębów? Te nacięcia, które były niewątpliwie pozostawione przez panią Fauville?
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.
— 208 —