ich głos Webera. Cała szóstka agentów puściła się w tamtą stronę.
Gdy ostatni już agent znalazł się za progiem, don Luis przymknął ostrożnie drzwi, a następnie zamknął je również na klucz. W ten sposób nie tylko Weber, ale i wszyscy jego agenci znaleźli się pod kluczem.
— Zakorkowani! — mruknął don Luis. — Będą potrzebowali pięciu minut czasu, aby zdać sobie sprawę z położenia, obijać się od drzwi do drzwi i następnie jedne z nich wyważyć. Za pięć minut będziemy już daleko...
W tej chwili natknął się na dwóch swych służących, którzy nadbiegli przerażeni. Byli to szofer i odźwierny. Rzucił im dwie tysiącfrankówki i wydał polecenie szoferowi:
— Proszę uruchomić motor. I żeby mi nikt nie stanął na drodze... Jeszcze po dwa tysiące franków dla każdego, jeżeli uda mi się stąd wyjechać samochodem. Ależ ma się tak stać, jak mówię! Nie róbcie takich głupich min... Po dwa tysiące... Możecie na nie zarobić... Galopem, panowie!...
Don Luis sam, nie spiesząc się zbytnio i wciąż panując nad sobą, wszedł na drugie piętro. Gdy dotknął stopą ostatniego schodku, ogarnęła go taka radość, że wykrzyknął:
— Zwycięstwo! Droga już wolna!
Stał tuż pod drzwiami małego pokoiku. Otworzywszy je, powtórzył:
— Zwycięstwo! Ale ani chwili do stracenia! Chodźcie za mną!
Wszedł do środka. Nagle przekleństwo uwięzło mu w gardle. Pokój był pusty... Nie było w mm żywej duszy...
— Jakto? — bąknął pod nosem. — Co to ma znaczyć? Już uciekli?... Florentyna...
Jakkolwiek nieprawdopodobną była taka hypoteza, jednak dotychczas przypuszczał, ze Sauverand posiadał klucz podrobiony. Ale w jaki sposób byli w stanie uciec obydwoje, mimo pełniących wartę agentów? Rozejrzał się dokoła.
I nagle zrozumiał. W zagłębieniu, gdzie znajdowało się okno, niższa część ściany stanowiła rodzaj obszernego kufra, znajdującego się pod fra-
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.
— 215 —