Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.




XI.
Na pomoc!

Gdy później Arseniusz Lupin opowiadał mi o tym epizocie tragicznej swej przygody, oświadczył nie bez pewnej chełpliwości:
— Co mnie dziwiło wówczas i co mnie dziś jeszcze zdumiewa, jako sukces zaiste niesłychany, z którego mam prawo być dumny, to to mianowicie, że nagle mogłem przyjąć i to za fakt ostatecznie rozstrzygnięty, niewinność Sauveranda i pani Fauville. Rzecz to, daję panu na to słowo, pierwszorzędna i przewyższająca, tak pod względem psychologicznym, jak zawodowo-policyjnym, najświetniejsze dedukcye najsławniejszych detektywów!
„Bo zresztą, wszystko dobrze zważywszy, nie było nawet cienia jakiegoś nowego wypadku, któryby mi pozwalał spojrzeć na sprawę pod innym kątem widzenia. Dowody, zgromadzone przeciw tej dwójce aresztantów, były te same i tak poważne, że żaden sędzia śledczy nie zawahałby się nawet jednej sekundy przed wydaniem odpowiedniego rozkazu i żaden sędzia, roztrząsając sprawę, nie wahałby się powiedzieć swego „tak“ pod każdym względem.
„A jednak, skąd ta nagła zmiana zapatrywań, jaka dokonała się we mnie? Dlaczego zwróciłem się przeciw... oczywistości? Dlaczego uwierzyłem w prawdę... niewiarogodną? Czemu przyjąłem za prawdziwą rzecz... niemożliwą do przyjęcia?
„Dlaczego? Ach, bezwątpienia dlatego, iż pra-