wszystkie strony kamienie i kawały murów, coś jakby gigantyczny bukiet sztucznego ognia.
Wulkan wybuchł.
— Naprzód! — krzyknął prefekt, rzucając się pierwszy ku miejscu katastrofy. — Telefonować! Żwawo do pomp w razie pożaru!
Ująwszy brygadyera Mazeroux za ramię, rozkazał:
— Biegnij do mego samochodu. Znajduje się w odległości stu metrów od tego miejsca. Każ się zawieźć do mieszkania Perenny, a jeśli go znajdziesz, uwolnij go i przywieź tutaj natychmiast.
— Aresztować go? — zagadnął Mazeroux.
— Aresztować? Czyś oszalał?
— Ale jeżeli Weber...
— Weber da nam spokój. Już ja sam zajmę się Weberem. Biegnij!
Misyę tę Mazeroux spełnił z nadzwyczajną przyjemnością. Walka, jaką musiał staczać z obowiązku z tym, którego nazywał swym szefem, wyciskała mu nieraz łzy z oczu. Tym razem miał spieszyć mu na pomoc, może jako jego zbawca.
Po południu, rezygnując z rozkazu Desmalionsa, który polecił przeszukać dom Perenny jeszcze dokładniej, ponieważ ucieczka don Luisa zdawała się być niewątpliwą, Weber pozostawił tam na straży tylko trzech agentów. Mazeroux zastał ich w lokalu parterowym, gdzie kolejno pełnili swa służbę. W odpowiedzi na zapytanie brygadyera oświadczyli, że nie słyszeli najmniejszego odgłosu z wnętrza domu.
Wszedł sam do środka, aby spotkanie się jego z szefem mogło odbyć się bez świadków i minąwszy salon znalazł się w gabinecie Perenny. Tu ogarnął go niepokój, albowiem na pierwszy rzut oka, mimo zapalenia latarki, nie dostrzegł tam nikogo.
— Szefie! — wołał kilkakrotnie — szefie, gdzie szef się znajduje?
Żadnej odpowiedzi.
— Jednak skoro telefonował, to nie może być nigdzie indziej, tylko tutaj! — rozumował Mazeroux.
I istotnie, zdaleka już zauważył, że słuchawka
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.
— 248 —