łomy okienne, mury domu sterczały, jak przedtem. Nawet pawilon inżyniera Fauville’a zdawał się bardzo mało ucierpieć i rzecz to ciekawa, że światło elektryczne, które prefekt pozostawił palące się wewnątrz, mimo wybuchu, nie zgasło.
Chodźmy szefie — rzekł Mazeroux, kierując się w stronę biura Fauville’a.
Część schodów była zniszczona. Mury zewnętrzne z lewego boku, od strony przedpokoju, ugięły się nieco i chcąc podtrzymać sufit, dwaj robotnicy ustawiali wielką belkę, sprowadzoną z pobliskiego tartaku. Na ogół jednak wybuch nie miał bynajmniej takich następstw, jakie były przewidywane bezwątpienia przez jego sprawcę.
Pan Desmalions znajdował się w pokoju Fauville’a wraz z wszystkimi uczestnikami nocnych czatów, tudzież z kilku przedstawicielami władz sądowych i policyjnych. Brak tylko było wśród nich Webera, który nie chciał się spotkać ze swym wrogiem Perenną.
Obecność don Luisa podsyciła jeszcze ogólną emocyę. Prefekt, ujrzawszy go, ruszył zaraz na jego spotkanie i rzekł:
— Zechciej pan przyjąć nasze ogólne podziękowanie. Pańska przenikliwość jest ponad wszelkie pochwały. Pan uratowałeś nam życie, a zatem ja i ci panowie pragną wyrazić ci swą wdzięczność jaknajformalniej. Co się mnie tyczy, to uratowałeś mi pan życie poraz drugi.
— Istnieje bardzo prosty sposób na wyrażenie mi swej wdzięczności, panie prefekcie — odrzekł don Luis. — Pozwólcie mi tylko doprowadzić swe zadanie do końca.
— Pańskie zadanie?
— Tak jest, panie prefekcie. To, com uczynił tej nocy, jest tylko początkiem. Uwieńczeniem dzieła będzie uwolnienie pani Fauville i Gastona Sauveranda.
— Oh! Oh! — uśmiechnął się prefekt.
— Czy za wiele żądam, panie prefekcie?
— Zawsze można żądać, ale idzie o to, aby to żądanie było rozumne. Otóż nie odemnie to zależy, aby osoby wspomniane okazały się niewinnemi.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.
— 253 —