Don Luis nie spuszczał z oczu prefekta i oczekiwał na nieunikniony ostateczny wniosek.
Pan Desmalions mruknął:
— Nie zechce pan utrzymywać, że był on w zmowie...
— Niczego nie utrzymuję — oświadczył don Luis. — Całkiem logiczny i naturalny wynik pańskich refleksyj, panie prefekcie, doprowadził pana do tego punktu, przy którym się znalazłeś.
— Tak... tak... Wiem o tem... Wskazuję panu jednak na całą bezsensowność pańskiej hypotezy. Chcąc uznać jej prawidłowość i aby módz uwierzyć w niewinność pani Fauville, musielibyśmy przypuścić tę rzecz niesłychaną, że Hipolit Fauville brał udział w zbrodni, spełnionej na swojej osobie! Przecież to śmieszne!
Prefekt śmiał się istotnie, ale śmiech to był nieszczery, ale brzmiała w nim nuta fałszywa.
— Bo wreszcie nie będzie pan przeczył, że doszliśmy do takiego wniosku...
— I nie przeczę bynajmniej!
— Więc?
— Więc Hipolit Fauville, jak pan to powiedział, panie prefekcie, brał udział w zbrodni, popełnionej przeciw niemu!...
Było to powiedziane jaknajspokojniej w świecie, ale z takim akcentem pewności, że nie myślano wcale protestować. Po szeregu domysłów i przypuszczeń, do których Perenna zmusił obecnych, zebrani znaleźli się w jakiemś zaczarowanem kole, z którego nie było wyjścia bez natknięcia się na pewniki straszne, ale mimo wszystko będące pewnikami. Udział Fauvilla w zbrodni nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Na czem jednak polegał? Jaką odegrał on rolę w tej tragedyi ohydy i mordu? Czy rolę tę, która kończyła się ofiarą jego życia, odegrał dobrowolnie, czy też została mu ona narzucona? Kto wreszcie służył mu za wspólnika lub kata?
Wszystkie te pytania wirowały w umyśle prefekta i jego kompanów. Myślano tylko o ich rozwiązaniu i don Luis mógł być pewnym, że przedłożone przezeń rozwiązanie z góry będzie miało zapewniony kredyt. Wystarczało teraz, aby bez
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.
— 266 —