Oznaczonego dnia — bęc! — pierwszy list! A następnie, w dziesięć dni później — bęc! — drugi list! Niema dla was ratunku, moi biedni przyjaciele! Jesteście z duszą wkopani! Tańczcie! Skaczcie!
„I co mnie właśnie bawi — gdyż zanoszę się od śmiechu w tym momencie — to to właśnie, iż nikt owocu mej pracy nie zobaczy. Zobaczą tylko stos płomieni! A zatem Marya Anna i Sauverand winni, winni bez najmniejszej wątpliwości! Ale poza tem wszystkiem tajemnica zupełna. Nie wiedzą nic i nie będą wiedzieli nic! Nigdy! W kilka tygodni, kiedy zguba dwojga winnych będzie nieodwołalnie dokonana, gdy listy znajdą się w rękach sprawiedliwości, 25-go a raczej 26-go maja o godzinie trzeciej rano... eksplozya! Eksplozya, która zniszczy wszelkie ślady mego dzieła. Bomba jest już ulokowana. Aparat, całkiem niezależny od mechanizmu żyrandola, sprawi, iż wybuchnie o oznaczonej godzinie. Obok bomby umieściłem swój szary dziennik, flakon zawierający truciznę, igły, któremi się posługiwałem, laskę hebanową, obydwa listy inspektora Verota, słowem wszystko, co mogłoby ocalić kochającą się parę. A zatem w jaki sposób mogliby wpaść na dowody ich niewinności?
„Nie, nigdy na te dowody nie wpadną! Chyba że... Chyba że... cud się jakiś wydarzy... Chyba, że bomba pozostawi mury w całości i nienaruszy sufitu... Chyba, że jakiś człowiek obdarzony cudowną intuicyą i nadzwyczajną inteligencyą, człowiek genialny, rozplątując powikłane nici, dotrze do sedna sprawy, do dna zagadki i że po miesiącach poszukiwań i badań uda mu się wynaleźć ten list, wyjaśniający wszystko...
„Dla tego właśnie człowieka to piszę, wiedząc dobrze o tem, iż taki człowiek nie istnieje. Ale zresztą cóż mnie obchodzi jego ewentualne istnienie? Marya Anna i Sauverand znajdować się już będą wtedy na samym dnie przepaści, nie będą zapewne przy życiu, a w każdym razie będą rozdzieleni na zawsze. Nie popełniam więc żadnego ryzyka, pozostawiając na los przypadku ten dowód mej nienawiści.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.
— 275 —