cowi i nie przedstawiała już dlań interesu. To, co nie znalazło wyjaśnienia w tych wynurzeniach, znajdzie się w zeznaniach pani Fauville, Florentyny Levasseur i Gastona Sauveranda.
Więzienie Saint-Lazare... Stare, brudne więzienie, którego nie tknęła jeszcze miotła.
Prefekt wyskoczył z samochodu.
Bramę natychmiast otwarto.
— Czy jest dyrektor? — zapytał odźwiernego. — Prędko, niechaj go zawołają. Sprawa nie cierpiącą zwłoki.
W podnieceniu swem jednak, nie będąc w stanie wyczekiwać, zwrócił się ku kuluarom, wiodącym do szpitala więziennego i na pierwszem piętrze natknął się właśnie na dyrektora.
— Pani Fauville? — zapytał bez żadnych wstępów. — Chcę się z nią widzieć.
Zdrętwiał nagle, spostrzegłszy zdumioną minę dyrektora.
— Co? Co się stało? Co panu jest? — zapytał.
— Jakto, panie prefekcie — odrzekł funkcyonaryusz więzienny — pan nic nie wie? Wszak telefonowałem już do prefektury...
— Mów pan więc... Co? Co się stało?
— Pani Fauville dziś rano umarła... Udało się jej wreszcie odebrać sobie życie...
Pan Desmalions ujął pod rękę dyrektora i pobiegł do sal szpitalnych, dokąd w ślad za nim udali się Perenna i Mazeroux. W jednym z pokoików szpitalnych ujrzeli panią Fauville rozciągniętą na łóżku, martwą...
Sine plamy znaczyły jej twarz i ramiona, podobne do tych, jakie widziano już na ciele inspektora Verola, Hipolita Fauville’a i jego syna Edmunda.
Poruszony do głębi tym strasznym widokiem prefekt rzucił drżącemi usty pytanie:
— Ale skąd ta trucizna?...
— Pod jej poduszką znaleziono ten oto flakonik i ten przyrząd do zastrzyknięcia, panie prefekcie — wyjaśnił rzecz dyrektor.
— Pod jej poduszką? Ale skąd się tam to wzięło? Kto jej tę truciznę doręczył?
— Nie wiemy, panie prefekcie.
Pan Desmalions obrzucił wzrokiem don Luisa.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/286
Ta strona została uwierzytelniona.
— 280 —