de Rivoli, i paląc cygara lub też puszczając bańki mydlane, które prąd powietrza unosił w kierunku Tuileriów.
Mazeroux nie był w stanie tego zrozumieć.
— Głupieję na widok szefa! — mówił. — Szef ma wygląd taki spokojny i beztroskliwy!
— Jestem spokojnym i beztroskliwym, Alekandrze.
— Więc cóż się stało? Czy sprawa ta już szefa nie interesuje? Szef wyrzekł się już chęci wywarcia zemsty za panią Fauville i Sauveranda? Oskarżają szefa z całą otwartością, a szef w odpowiedzi na to puszcza sobie bańki z mydła?...
— Niema nic przyjemniejszego’ Aleksandrze!
— Czy chce szef, abym powiedział co ludzie mówią? Otóż sądzą, że szef odnalazł już klucz do tej zagadki...
— Być może, Aleksandrze!
Nic nie było w stanie wytrącić don Luisa z równowagi. Jeszcze godziny upłynęły i nowe godziny potem minęły, a on nie ruszał się ze swego balkonu. Teraz nadleciały znów wróble, którym rzucał okruchy bułki. Istotnie, możnaby sądzić, że i dla niego sprawa zbliżała się do swego kresu, i że rzeczy rozwijają się jaknajpomyślniej.
Ale w dniu wyznaczonym na zebranie wszedł Mazeroux bardzo zmieszany z listem w ręku:
— To dla szefa — oświadczył. — List ten mnie został doręczony, ale z kopertą wewnętrzną, zaadresowaną do szefa... Jak to szef sobie wytłumaczy?
— Bardzo prosto, Aleksandrze! Nieprzyjaciel mój zna nasze zażyłe stosunki, a nie wiedząc gdzie mieszkam...
— Jaki nieprzyjaciel?
— Powiem ci to dziś wieczór...
Don Luis otworzył kopertę i czytał następujące słowa, nakreślone czerwonym atramentem:
„Jeszcze pora, Lupinie! Wycofaj się z walki! Jeśli tego nie uczynisz, to i tobie śmierć jest sądzona. Gdy będziesz sądził, że jesteś u celu, gdy ręką twoją sięgniesz, aby mnie schwytać i kiedywydasz już okrzyk zwycięstwa, wtedy właśnie prze paść otworzy się pod twemi stopami. Miejsce
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.
— 288 —