Perenna prowadził akcyę uczciwą, to pozostawiliśmy w cieniu Arseniusza Lupina. Niestety jednak...
Valengiay przerwał na chwilę, poczem ciągnął dalej:
— Niestety jednak, pan prefekt policyi otrzymał wczoraj wieczorem bardzo szczegółową denuncyacyę, popartą dowodami i oskarżającą pana, że jesteś Arseniuszem Lupinem.
— To niemożliwe! — wykrzyknął don Luis. — Jest to rzecz, której żaden człowiek na świecie nie jest w stanie udowodnić. Arseniusz Lupin nie żyje!
— Przypuśćmy, że tak jest — przytaknął Valenglay — ale to nie dowodzi bynajmniej, że don Luis Perenna znajduje się wśród żyjących.
— Don Luis Perenna istnieje życiem bardzo legalnem, panie prezydencie.
— Być może, ale temu jednak przeczą.
— Kto? Jedna tylko osoba miałaby prawo temu przeczyć, ale oskarżając mnie, zgubiłaby sama siebie. Nie sądzę, aby ta osoba była tak dalece pozbawiona rozumu...
— Nie o rozum tu idzie, ale o zdolność do popełnienia podłości.
— Pan prezydent ma na myśli pana Cacerés, attache legacyi peruwiańskiej?
— Tak jest.
— Ale pan Cacerés znajduje się przecież w podróży.
— Nawet w ucieczce, gdyż położył swą rękę na kasie legacyi peruwiańskiej. Zanim jednak człowiek ten uciekł za granicę, to podpisał deklaracyę, otrzymaną przez nas wczoraj wieczorem, a zapewniającą, że on to wystarał się panu o dokument, na nazwisko don Luisa Perenny. Oto są korespondencye, które pan z nim prowadziłeś, a oto są dokumenty, które stwierdzają jasno prawdziwość jego zeznań. Wystarczy je przejrzeć, aby być przekonanym, że po pierwsze nie jesteś pan don Luisem Perenną, a powtóre, że jesteś pan Arseniuszem Lupinem.
Don Luis zawrzał wściekłością.
— Ten łotr Cacérés jest tylko narzędziem w cudzem ręku — zasyczał. — Jest ktoś inny poza
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/340
Ta strona została uwierzytelniona.
— 334 —