Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.




II.
Człowiek, który musi umrzeć.

Ta tragiczna scena rozegrała się z taką szybkością, że świadkowie jej zdrętwieli. Notaryusz przeżegnał się i ukląkł, prefekt zaś począł mamrotać:
— Biedny Verot... Dzielny człowiek! O niczem tak nie myślał, jak o służbie, o obowiązku. Zamiast zająć się sobą w porę, przyszedł tutaj, aby wyjawić swój sekret. Biedny Verot...
— Miał żonę? Dzieci? — zapytał Don Luis.
— Żonę i troje dzieci — odparł prefekt.
— Zajmę się niemi — oświadczył don Luis.
Następnie, gdy przyprowadzono lekarza i gdy na rozkaz prefekta przeniesiono ciało zmarłego do sąsiedniego pokoju, don Luis wziął lekarza na stronę i rzekł:
— Niema żadnej wątpliwości, że inspektor Verot został otruty. Spojrzyj pan na jego rękę, a zauważysz ślad ukłucia, zaogniony dokoła.
— Sądzisz pan zatem, że go w ten sposób zgładzono?
— Tak jest, przy pomocy jakiejś szpilki lub pióra. Nie zakłuto go jednak tak, jak sobie tego życzono, albowiem śmierć nastąpiła dopiero w parę godzin.
Służba wyniosła ciało nieszczęśliwej ofiary — i w gabinecie prefekta pozostało tylko pięć zaproszonych osób.
Sekretarz ambasady amerykańskiej i attaché peruwiański, uważając swą dalszą obecność za zbyteczną, odeszli, winszując Perennie jego przenikliwości. Później przyszła kolej na komendanta d’Astrignaca, który uścisnął rękę swego dawnego