Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/397

Ta strona została uwierzytelniona.
—   391   —

Zbrodniarz zrozumiał, iż jest stracony. Człowiek, w którego nieubłagane ręce popadł, należy do rzędu tych ludzi, których potęga niema granic. Należy on do tych, którzy wyrywają się nawet z ramion śmierci, i którzy innych umieją także od śmierci ratować.
Potwór w ludzkiej postaci cofał się, czołgając się na kolanach po ceglanej ścieżce. Cofał się zwolna. Znalazłszy się wobec groty nie rzucił nawet w tamtą stronę spojrzenia, jakgdyby był pewien, że Florentyna wyszła stamtąd żywa i zdrowa.
Cofał się... Don Luis nie patrzał się nawet na niego i zajęty rozplataniem zwoju powrozów zdawał się wcale o niego nie troszczyć.
Cofał się...
I nagle, z wzrokiem utkwionym w przeciwnika, zakręcił się na miejscu, wyprostował swe słabe nogi i począł biegnąć w kierunku studni. Dzieliło go od niej już tylko dwadzieścia kroków. Już wyciągnąwszy ręce rzucił się naprzód całem ciałem, lecz w tejże chwili został powalony na ziemię, a grube powrozy, tak zacisnęły się dokoła niego, że nie był w stanie się ruszyć.
To don Luis, nie tracąc go z oka, rzucił w jego stronę powróz, z którego sporządził sobie lasso. Zbrodniarz czynił jeszcze pewne wysiłki, ale powrozy coraz bardziej wpijały mu się w ciało. Przestał walczyć z przeznaczeniem, czując, że sprawa skończona.
Wówczas don Luis Perenna, który trzymał drugi koniec powroza, zbliżył się do niego i umocował jeszcze bardziej więzy. Operacyi tej dokonał bardzo skrupulatnie, korzystając z powrozów, znajdujących się w pobliżu studni, a przygotowanych uprzednio przez zbrodniarza. Zakneblował mu też chustką usta. Robiąc to, don Luis jaknajuprzejmiej dawał mu wyjaśnienia:
— Oto, widzi pan, ludzie gubią się najczęściej wskutek zbytniej ufności. Nie wyobrażają sobie, że ich wróg może rozporządzać takiemi sposobami, jakich oni sami nie posiadają. To też, gdy wpadłem w twój potrzask czyż mogłeś przypuszczać, drogi panie, że taki człowiek jak ja,