— A on, on! Gdzie jest ten nędznik? — wykrzyknął Valenglay.
— Na dole, w samochodzie, a raczej w swoim własnym samochodzie.
— Czy pan uprzedził o tem moich agentów? — zagadnął pan Desmalions z niepokojem.
— Tak, panie prefekcie. Zresztą człowiek ten jest starannie związany. Niema obawy. Nie ucieknie.
— Dobrze więc — powiedział Valenglay — pan wszystko przewidział i cała rzecz zdaje się znalazła wreszcie swój koniec, ale jeden wszakże problem nie został jeszcze wyjaśniony i to problem, który najbardziej interesuje publiczność. Idzie tu mianowicie o owe nacięcia zębów na jabłku, o te, jak nazywają, „zęby tygrysa”, będące odbiciem zębów pani Fauville, która jednak jest niewinną. Pan prefekt twierdzi, że pan już rozwiązał i tę zagadkę.
— Tak jest, panie prezydencie i papiery Jana Vernocq’a przyznają mi racyę. Sprawa jest zresztą bardzo prosta. Zęby, któremi nacięte zostało to jabłko, są zębami pani Fauville, ale... ale nie pani Fauville nadgryzła ten owoc.
— I jakże się to stać mogło?
— Przed kilku laty, robi zresztą w tej sprawie aluzyę sam Fauville w swej spowiedzi publicznej, w Palermie, pani Fauville upadła tak nieszczęśliwie, że uderzyła ustami o marmur konsoli, wskutek czego kilka zębów, tak górnej, jak i dolnej szczęki uległo naruszeniu. Ażeby zaradzić złemu, sporządzając złote łupki, które pani Fauville nosiła w ustach przez kilka miesięcy, dentysta zrobił dokładny odlew szczęki, który pan Fauville przypadkowo zachował przy sobie i posłużył się nim dopiero w noc samobójstwa, robiąc przy jego pomocy w jabłku dokładny odcisk zębów swej małżonki. Jestto ten sam odlew, który udało się zdobyć Verotowi w pewnym momencie i którym zrobił on próbne nacięcie na znalezionej w jego przesyłce tabliczce czekolady.
Po tem wyjaśnieniu don Luisa nastąpiło głuche milczenie. Sprawa była istotnie tak prosta, że i prezydent rady ministrów był wprost zdumiony
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/413
Ta strona została uwierzytelniona.
— 407 —