Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.
—   37   —

— Mów pan bez żadnych obsłonek, drogi panie Caceres — oświadczył. — Jest to sprawa, która powinna być traktowana otwarcie, a zaznaczyć przytem muszę, że nie obawiam się nawet pewnej szorstkości wyrazów. Przystępujmy zatem do rzeczy. Potrzeba panu pieniędzy, nieprawdaż? Pytam otwarcie ile?
Peruwiańczyk, pokonywując ostatnie wahania, rzucił okiem na brygadyera, a następnie zdeterminowany nagle oświadczył głucho:
— Pięćdziesiąt tysięcy franków!
— Jesteś pan żarłoczny! — wykrzyknął don Luis. — Co pan o tem sądzi, panie Mazeroux? Pięćdziesiąt tysięcy franków, to jest poważna suma, tem większa, że... Ale cofnijmy się nieco wstecz, panie Caceres. Przed kilku laty, mając zaszczyt zawrzeć z panem znajomość w Algierze, gdzie pan chwilowo bawił, zrozumiawszy ponadto z kim miałem do czynienia, prosiłem pana, abyś zechciał, jeśli to dla pana będzie możliwe, dostarczyć mi w ciągu trzech lat dokumentów osobistych na nazwisko Perenny, osobistości hiszpańsko-peruwiańskiej, mającej przez swych przodków bardzo chlubne związki z przeszłością. Pan mi na to odpowiedział: „dobrze”. Cena została ustalona: dwadzieścia tysięcy franków. Zeszłego tygodnia, gdy prefekt policyi zwrócił się do mnie z żądaniem, abym mu przedstawił swoje papiery, udałem się do pana i dowiedziałem się, że istotnie polecono ci zająć się wyszukaniem dokumentów, dotyczących mego pochodzenia. Zresztą wszystko było gotowe. Zaopatrzywszy mnie w papiery nieboszczyka Perenny, szlachcica hiszpańsko-peruwiańskiego, dałeś mi miejsce w stanie cywilnym pierwszego rzędu. Umówiwszy się z panem, jak należy sprawę przedstawić u prefekta policyi, wręczyłem panu dwadzieścia tysięcy franków. Byliśmy skwitowani. Czego pan chce więcej?
Attaché peruwiański nie okazał ani szczypty zaambarasowania. Oparł swe łokcie na stole i spokojnie wyrecytował:
— Traktując ongi z panem, sądziłem że traktuję z człowiekiem, który ukrywając się pod uniformem legionisty dla względów osobistych, pragnął od-