czył on, że p. Desmalions, zaniepokojony pewnymi wypadkami, postanowił nie czekać na jutrzejsze z inżynierem spotkanie, ale prosił, przeciwnie, ażeby p. Fauville przedsięwziął wszelkie środki ostrożności, zalecone mu przez jego agentów.
Fauville okazał z początku pewne niezadowolenie.
— Z mojej strony — powiedział — środki ostrożności są już przedsięwzięte i obawiam się, żeby interwencya panów nie była dla mnie zgubną.
— Jakto? — zagadnął Mazeroux.
— Może ona zwrócić uwagę moich nieprzyjaciół i przez to samo uniemożliwić zebranie dowodów, których potrzebuję, ażeby ich zdemaskować.
— Czy może nam pan tę sprawę wyjaśnić?
— Nie, nie mogę... Jutro, jutro rano, nie wcześniej...
— A jeżeli będzie zapóźno? — wtrącił don Luis Perenna.
— Czyż jutro może być za późno?
— Inspektor Verot powiedział sekretarzowi pana Desmalions te słowa: „Podwójne morderstwo ma być dokonane tej nocy. To jest nieodwołalne”.
— Tej nocy?! — wykrzyknął Fauville ze wściekłością. — Ja panu powiadam, że nie! Nie tej nocy, jestem tego pewien. Są rzeczy, o których ja wiem, a wy nie wiecie... Nieprawdaż?
— Tak jest — oponował don Luis — ale są także, być może, rzeczy, o których wiedział inspektor Verot, a o których pan nic nie wiedziałeś. Być może, że wniknął on głębiej, aniżeli pan, w tajemnicę pańskich nieprzyjaciół. Za dowód może posłużyć to, że postarano się go usunąć z drogi. Dowodem jest także to, że pewne indywiduum, noszące laskę hebanową o srebrnej gałce, szpiegowało go. Dowodem wreszcie jest śmierć inspektora Verota.
Pewność siebie, objawiana początkowo przez Hipolita Fauville’a, zwolna topniała. Perenna skorzystał z tego, aby nalegać nań jeszcze bardziej, a uczynił to w taki sposób, że Fauville, nie wychodząc bynajmniej rezerwy, poddał się wreszcie jego woli.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —