— Ależ oszalałeś, szefie!
— Nie... Nie wiem... Tylko... tylko... mam wrażenie, że on umarł...
Z latarką w ręku stał jak sparaliżowany przy łóżku i on, któremu obce było zupełnie uczucie strachu, nie miał odwagi oświetlić twarzy Fauville’a!
W pokoju zapanowało przytłaczające milczenie.
— Istotnie, szefie, inżynier leży, jak nieżywy...
— Wiem... wiem... I teraz przypominam sobie, że nie poruszył się na łóżku przez całą noc... I to mnie właśnie przeraża...
Perenna musiał uczynić prawdziwy wysiłek, aby się pochylić nad łóżkiem, którego się prawie dotykał.
Inżynier zdawał się wcale nie oddychać.
Perenna, zdecydowany nagle, chwycił go za rękę.
Była zimna...
W jednej chwili Perenna odzyskał swą zimną krew.
— Okno! Otwieraj okno! — zawołał.
Gdy światło dzienne wpadło do pokoju, ujrzano nabrzmiałą twarz Fauville’a, na której widniały sine plamy...
— Ach! — zawołał Perenna. — Nie żyje!...
— Do pioruna! — ryknął brygadyer.
Przez kilka minut stali jak skamieniali, stwierdziwszy ten najbardziej tajemniczy z fenomenów. Po chwili myśl nagła ożywiła Perennę. W kilku susach znalazł się na schodach wewnętrznych, przebiegł wzdłuż galeryę i rzucił się w głąb znajdującego się tam pokoju.
Na łóżku swem leżał Edmund, syn Hipolita Fauville’a, rozciągnięty, sztywny, z twarzą trupio-bladą, również martwy...
— Ażeby to pioruny! — powtarzał Mazeroux.
Nigdy może w ciągu swego awanturniczego życia Perenna nie doznał podobnego wstrząśnienia. Nie był w stanie zrobić żadnego giestu, puścić pary z ust. Ojciec i syn leżeli martwi,.. Zamordowano ich tej nocy!... Przed kilku godzinami, jakkolwiek byli strzeżeni, chociaż wszystkie wejścia były hermetycznie zamknięte! Zadano im
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.
— 53 —