pierścionka, ofiarowanego mi przez Morningtona na pamiątkę uratowania mu życia.
— A zatem jesteśmy w zgodzie?
— Tak, panie prefekcie, jesteśmy w zgodzie.
Don Luis Perenna, zagłębiony w rozmyślaniach, począł spacerować po pokoju. Z zachowania się agentów bezpieczeństwa domyślał się, że aresztowanie jego było postanowione. Jedno słowo prefekta, a brygadyer Mazeroux będzie zmuszony położyć rękę na kołnierzu swego szefa...
I znów don Luis rzucił okiem na swego dawnego kompana. Mazeroux uczynił giest błagalny, jak gdyby prosił: „No i cóż, dlaczego zwlekasz z wykryciem winnego? Żwawo, jeszcze czas”...
Na twarzy Perenny zakwitnął uśmiech.
— Więc cóż? — zagadnął prefekt, tonem, w którym już nie było ani śladu tej mimowolnej grzeczności, jaką mimo wszystko objawiał wobec Perenny od chwili rozpoczęcia badania.
— Więc... więc...
Perenna ujął za poręcz krzesła, zakręcił niem jak frygą i siadając wreszcie, rzucił:
— Pomówmy!
Słowo to powiedziane było w taki sposób, ruch zaś był uczyniony z taką siłą decyzyi, że prefekt, jakgdyby zachwiany w swej pewności, mruknął:
— Właściwie nie rozumiem...
— Ale pan zrozumie, panie prefekcie.
I wolno, skandując każdą sylabę, Perenna mówił:
— Panie prefekcie, sytuacya jest poważna. Udzielił mi pan wczoraj wieczór upoważnienia, które bardzo angażuje pańską odpowiedzialność. Potrzeba panu zatem za wszelką cenę i to natychmiast winnego. Tym winnym mam być zatem ja! Jako dowód obciążający mnie, ma pan moją tutaj obecność, fakt, że drzwi wewnętrzne były zamknięte, że brygadyer Mazeroux spał w chwili spełnienia zbrodni, oraz fakt, że w owym kufrze znaleziono mój turkus. Są to okoliczności miażdżące... Przyznaję to. A do tego przyłącza się jeszcze to straszne przypuszczenie, że w moim interesie leżało zamordowanie Fauville’a i jego syna, albowiem, jeżeli nie będzie innych spadkobierców Morningtona, to ja zagarnę 200 milionów.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.
— 71 —