A zatem skoro Hipolit Fauville i jego syn rozstali się z tym światem, jako bezpośredni potomkowie starszej siostry, to dziedzictwo, pozostawione przez Morningtona, przechodziło na drugą gałąź rodu, na Armandę Roussel, ta zaś druga, młodsza gałąź, była reprezentowana dotychczas przez panią Fauville.
Prefekt policyi i sędzia śledczy wymienili między sobą spojrzenia, poczem obydwaj zwrócili się instynktownie w stronę don Luisa Perenny.
Ten jednak stał niewzruszony.
Prefekt po chwili znów rzucił pytanie:
— Czy pani niema brata ani siostry?
— Nie, panie prefekcie, jestem jedynaczką.
Jedynaczką!... Znaczyło to zatem bez żadnej wątpliwości, że teraz, skoro mąż i syn nie żyją, miliony Morningtona przypadają jej tylko, jej samej...
Myśl straszna jak zmora zaciążyła nad przedstawicielami władz śledczych, tak, iż nie mogli się przed nią obronić. Wszak kobieta, którą mieli tu przed sobą, była matką Edmunda Fauville’a!
Pan Desmalions utkwił wzrok w twarzy Perenny. Ten, nakreśliwszy parę słów na bilecie, podał go prefektowi, który znów stopniowo okazywał się dla Perenny grzeczniejszym. Desmalions przeczytał bilet, zastanowił się chwilę, poczem znów zwrócił się do pani Fauville z zapytaniem:
— Ile lat liczył syn pani, Edmund?
— Szesnaście.
— Pani wydaje się tak młodą!
— Edmund nie jest moim synem, lecz pasierbem... Jest on synem pierwszej żony mego męża, która zmarła.
— Ach, więc Edmund Fauville... — wyrwało się z ust prefekta zdanie, którego nie skończył.
W ciągu dwóch minut cała sytuacya uległa gruntownej zmianie. W oczach władz śledczych pani Fauville nie była już wdową i matką, stojącą ponad wszelkiemi podejrzeniami. Stała się ona naraz kobietą, którą należało poddać badaniom. Mimo korzystnego usposobienia dla niej obecnych, mimo ujmującego czaru jej postaci, nie można było nie zadać sobie pytania, czy dla jakiegoś
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
— 75 —