— Owszem. Znajduje się on wraz z biżuteryą w mojej szafce szklanej. Zaraz go panom przyniosę.
— Proszę się samej nie fatygować. Czy pani pokojówka zna ten naszyjnik?
— Bardzo dobrze!
— W takim razie brygadyer Mazeroux pójdzie z nią razem.
Przez czas nieobecności brygadyera nie wymieniono ani jednego słowa. Pani Fauville zdawała się być zajęta tylko swojem cierpieniem.
Pan Desmalions nie spuszczał jej z oczu.
Gdy brygadyer wrócił z kasetką, prefekt wyjął z niej naszyjnik, przyjrzał się mu uważnie i skonstatował, że istotnie kamienie te różnią się od znalezionego turkusa i że żadnego z nich w naszyjniku nie brakowało. Grzebiąc jednak w dalszym ciągu wśród biżuteryi, wśród których znajdował się także dyadem z niebieskich kamieni, prefekt uczynił nagle giest, znamionujący zdziwienie.
— Co oznaczają znajdujące się tu klucze, całkiem podobne do tych, które służyły do otwierarania furtki w ogrodzie? — zapytał.
Pytanie to wcale nie zdetonowało pani Fauville. Ani jeden muskuł jej twarzy nie drgnął i nic wogóle nie świadczyło o tem, iż odkrycie, uczynione przez prefekta, może ją zaniepokoić.
— Nie wiem — odrzekła z zupełnym spokojem. — Znajdują się one tu już oddawna...
— Mazeroux, wypróbój te klucze! — rozkazał prefekt.
Mazeroux spełnił rozkaz. Klucze te istotnie służyły do otwierania furtki w ogrodzie...
— Rzeczywiście! — oświadczyła wtedy pani Fauville. — Mąż dał mi te klucze do przechowania.
Słowa te powiedziane były w sposób najnaturalniejszy w świecie, jakgdyby pani Fauville nie miała najsłabszego przebłysku tego strasznego zarzutu, jaki jej począł zagrażać.
Dla obecnych nic nie było bardziej dręczącem, jak właśnie ten jej zupełny spokój. Czy spokój ten był świadectwem jej istotnej niewinności, czy tylko szatańskim wybiegiem zbrodniarki, którą nic nie jest w stanie wytrącić z równowagi? Czy
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
— 77 —