była tylko nieświadomą heroiną rozgrywającego się dramatu? Czy nie zdawała sobie z niego wcale sprawy? Czy może przeczuwała straszne oskarżenie, okrążające ją ze wszystkich stron i grożące jej okropnem niebezpieczeństwem? Ale w takim razie jakże mogła popełnić tę niesłychaną nieostrożność i przechowywać u siebie te dwa klucze, niosące jej potępienie?...
Cały szereg wątpliwości powstawał w umysłach obecnych.
— W czasie popełnienia zbrodni nie była pani w domu obecną? — zagadnął ją po chwili prefekt.
Pani Fauville przytaknęła.
— Była pani wówczas na przedstawieniu operowem?
— Tak jest, a następnie na wieczorku u mojej przyjaciółki, pani Ersinger.
— Czy szofer towarzyszył pani w drodze do przyjaciółki?
— Szofer towarzyszył mi tylko w drodze do teatru, następnie zaś odesłałam go do garażu, później zaś przyjechał po mnie do pani Ersinger.
— W jaki jednak sposób dostała się pani z teatru do swej przyjaciółki? — badał dalej prefekt.
Po raz pierwszy dopiero pani Fauville spostrzegła, że jest przedmiotem śledztwa. W zachowaniu się jej, w spojrzeniach, znać było pewne zaniepokojenie.
— Udałam się do pani Ersinger wynajętym samochodem.
— Z jakiej ulicy wyruszyła pani w drogę?
— Z placu Opery.
— A zatem o północy?
— Nie, o godzinie w pół do 12. Wyszłam z teatru przed ukończeniem przedstawienia.
— Czy pani tak spieszno było do przyjaciółki?
— Tak... a raczej...
Naraz zawahała się. Twarzyczkę jej okrasił rumieniec. Drżącymi usty po chwili spytała:
— Ale po co te wszystkie pytania?
— Są one niezbędne, proszę pani. Mogą one rzucić światło na sprawę. Proszę zatem, aby pani zechciała na nie odpowiedzieć. O której godzinie zjawiła się pani u przyjaciółki?
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
— 78 —