Było to wyznanie. Było to przynajmniej przyznanie się do niemożności udzielenia wyjaśnień, które zamknęłyby sprawę.
Prefekt odsunął się od niej i porozumiewał się zcicha z sędzią śledczym i prokuratorem państwa. Na boku pozostali tylko Perenna i brygadyer.
Mazeroux mruknął półgłosem:
— A co? Czy nie mówiłem? Wiedziałem dobrze, że pan znajdziesz winnego... Ach, co z pana za człowiek! Jak pan to poprowadził!..,
Brygadyer promieniał z radości, że byłemu szefowi jego nie grozi już niebezpieczeństwo.
— Przymkną ją, co? — pytał.
— Nie — odrzekł Perenna. — Niema dostatecznych danych, aby mogli ją zamknąć.
— Jakże to?... — odburknął zgniewany Mazeroux. — Czy mało jeszcze jest danych? W każdym razie przypuszczam, że nie popuścisz jej pan... Chyba, że chcesz, żeby miała wolną przeciw panu rękę... Nie, szefie! Skończ z nią! Podobna dyablica!...
Don Luis zamyślił się. Zastanawiał się nad niesłychanym zbiegiem okoliczności, nad całokształtem faktów, sprzymierzających się ze wszystkich stron przeciw pani Fauville. Dowodu decydującego, który mógłby połączyć w jedną całość te wszystkie fakta i dać oskarżeniu podstawę, której mu jeszcze brakowało, dowodu tego mógłby Perenna dostarczyć. Stanowiły go nacięcia zębów na jabłku, znajdującem się pod krzakiem w ogrodzie. Mogły one zastąpić sprawiedliwości odciski palców, a to tem więcej, że można było porównać je z nacięciami zębów, które pozostawiły swój ślad na tabliczce czekolady.
A jednak wahał się. Całą swą rozproszoną uwagę zwrócił z pomieszanem uczuciem litości i wstrętu na tę kobietę, która według wszelkiego prawdopodobieństwa była morderczynią męża i pasierba. Miał-że jej zadać cios ostateczny? Czy miał prawo odegrać wobec niej rolę sędziego? A jeżeli się mylił?...
Pan Desmalions zbliżył się jednak do niego, ale zwrócony do brygadyera, jakgdyby o jego
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —