opinię, nie zaś o zdanie Perenny mu chodziło, zapytał:
— I co pan o tem sądzisz?
Mazeroux pokrącił głową.
— Sądzę — odpowiedział zań don Luis — sądzę, panie prefekcie, że jeżeli ta kobieta jest winna, to jednak broni się z niewiarogodną niezręcznością.
— To znaczy?
— To znaczy, że była ona tylko instrumentem w rękach swojego wspólnika.
— Wspólnika?...
— Zechciej pan sobie przypomnieć, panie prefekcie, okrzyk, rzucony wczoraj przez jej męża, w prefekturze: „Ach, nędznicy!... nędznicy!...” Odgrywał tu więc rolę przynajmniej jeden wspólnik, którym jest być może ten człowiek, o którym musiał panu wspominać Mazeroux, a którego obecność w kawiarni na Pont-Neuf, w tym samym czasie, kiedy znajdował się tam inspektor Verot, stwierdziliśmy. Ma to być człowiek o ciemnym zaroście. Nosi on laskę hebanową o srebrnej rączce. Szczegóły te są tego rodzaju, że...
— Że — dokończył zań prefekt — aresztując dziś panią Fauville na podstawie tylko przypuszczeń, mamy szanse dosięgnąć i jej wspólnika?
Perenna nic nie odrzekł, prefekt zaś pogrążony w myślach, mówił:
— Aresztować... aresztować... Potrzebny jest do przedsięwzięcia takiego kroku jeszcze jakiś dowód... Czy pan nie wpadł na żaden ślad?
— Na żaden, panie prefekcie. Prawdą jest jednak, że badania moje były bardzo pobieżne.
— Ale nasze były zato drobiazgowe. Przeszukaliśmy ten pokój do głębi.
— A ogród, panie prefekcie?
— Także.
— Z takąż samą ścisłością?
— Może nie, ale zdaje mi się...
— A mnie się zdaje, przeciwnie, panie prefekcie, że mordercy przeprawiali się przez ogród tam i z powrotem, byłaby zatem szansa...
— Mazeroux! — rozkazał w odpowiedzi na tę uwagę prefekt. — Proszę iść szczegółowo przeszukać ogród.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —