arkady w pobliżu owego mechanizmu obecność złoczyńcy nie uszłaby pani uwagi.
Nie spuściła wzroku. Może tylko lekki rumieniec oblał jej policzki.
— Na wszelki wypadek byłabym go spotkała po drodze, gdyż jak się okazuje, opuściłam gabinet na parę sekund przed tym wypadkiem.
— Ale jeszcze dziwniejsze, że pani nie słyszała hałasu opadającej zasłony, ani też wołania i rumoru, który robiłem w nadziei przywołania kogoś na ratunek.
— Wychodząc z gabinetu drzwi zamknęłam za sobą tak, że nic nie słyszałam.
— W takim razie przypuścić trzeba, że był tu ktoś w gabinecie ukryty. Ktoś. kto ma stosunki wśród mojej służby, a jest zarazem wspólnikiem bandytów, którzy dokonali morderstwa przy bulwarze Suchet. Bo właśnie prefekt znalazł w moim gabinecie części laski, należącej do jednego z nich.
Ta ostatnia wiadomość zdziwiła ogromnie pannę Levasseur. Widocznie była jej zupełnie nieznana. Perenna zbliżył się do niej i patrzą jej w oczy, powiedział z naciskiem:
— Proszę przyznać, że jest to conajmniej dziwne.
— Że co jest dziwne?
— Cały ten szereg wypadków, skierowanych przeciwko mnie. Wczoraj ten bruljon listu, znaleziony na dziedzińcu, a który był bruljonem artykułu w „Echo de France!“ Dziś rano opadnięcie tej kurtyny w chwili właśnie, kiedy pod nią przejść miałem. Następnie ukrycie laski tego bandyty na mojej kanapie... a teraz jeszcze karafka wody zatrutej...
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/142
Ta strona została przepisana.