Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/156

Ta strona została przepisana.

Po południu udał się samochodem do willi przy bulwarze Suchet, żeby tam z rozkazu prefekta, razem z Mazeroux robić dalsze poszukiwania, które zresztą pozostały bez rezultatu.
Była już szósta, kiedy wrócił. Zjadł obiad w towarzystwie sierżanta Mazeroux. Wieczorem, chcąc jeszcze zbadać mieszkanie człowieka o hebanowej lasce, pojechał wraz z Mazeroux na bulwar Richard-Wallace.
Przejechali Sekwanę i jechali jej prawym brzegiem.
— Prędzej — zawołał Perenna do szofera.
— Nie cierpię powolnej jazdy.
— Przewróci się pan niechybnie, dziś albo jutro — zauważył Mazeroux.
— Wypadki zdarzają się tylko głupcom — odparł Perenna lekceważąco.
Przejeżdżali właśnie plac de l‘Alma. Samochód zwrócił na lewo.
— Jedź prosto przez plac Trocadero — krzyknął don Luis.
Samochód zawrócił we wskazanym kierunku, lecz nagle zatoczył się raz i drugi w pełnym biegu, wjechał na chodnik, uderzył o drzewo i przewrócił się.
W parę sekund kilkunastu przechodniowi nadbiegło. Rozbito okno, żeby otworzyć drzwiczki. Don Luis ukazał się pierwszy.
— Nic mi nie jest — zawołał. — A ty Aleksandrze?
Wydobyto sierżanta trochę potłuczonego lecz bez poważnych ran.
Tylko szofer, który wypadł z siedzenia, leżał na chodniku z pokrwawioną głową, nie dając znaku życia.