Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/168

Ta strona została przepisana.

pomimo, iż miejscowość ta liczyła zaledwie tysiąc mieszkańców.
— Chodźmy do burmistrza — rzekł don Luis.
U burmistrza okazało się, że Langernault rzeczywiście zamieszkiwał niegdyś Formigny, był to zacny człowiek, były przemysłowiec, który przed czterema laty zginął z powodu wypadku. Mianowicie, czyszcząc strzelbę, jak się okazało nabitą, zabił się na miejscu. Z początku przypuszczano nawet możliwość zabójstwa, lecz wobec braku jakichkolwiek poszlak zaniechano sprawy.
— Czy miał pieniądze — zapytał Perenna.
— Tak i to właśnie wydawało się podejrzane, gdyż po jego śmierci nie znaleziono ani grosza.
Don Luis namyślał się długą chwilę, poczem zapytał jeszcze:
— Czy zostawił kogoś z rodziny?
— Nikogo, ani bliższych ani dalszych krewnych. Tak dalece, że jego majętność, zwana Starym Zamkiem z powodu ruiny, w jakiej się znajduje, przeszła na własność skarbu. Administracja dóbr państwowych kazała opieczętować drzwi domu i zabarykadować bramy i furtki parku.
— I nikt tam po parku nie chodzi?
— Nie. Przedewszystkiem mury są bardzo wysokie. A potem... Stary Zamek miał zawsze złą reputację w okolicy. Mówiono o duchach, które straszą... i innych tym podobnych historiach.
— A to dobre — zawołał Perenna. kiedy już opuścili kancelarję burmistrza. — Więc inżynier Fauville pisywał listy do nieboszczyka! I to, w dodatku, do nieboszczyka, który mi coś mocno wygląda na zamordowanego!
— Ktoś widocznie m usiał te listy przejmować.
— Prawdopodobnie, lecz to nie zmienia faktu,