Perenna krótką chwilę pozostał bez ruchu, osłupiały z doznanego wrażenia. Na strychu powstał znów hałas przewracanych narzędzi, jak gdyby oblężeni robili barykady.
Lecz nagle na prawo światło dzienne zabłysło przez szczelinę, w której ujrzał dwie pochylone sylwetki, znikające jedna za drugą.
Dom Luis wycelował z rewolweru i strzelił, lecz ręka mu drgnęła, gdy pomyślał o Florencji.
Dał jeszcze trzy strzały bezskutecznie. Dopiero za piątym strzałem posłyszał okrzyk. Rzucił się więc znowu na drabinę.
Na strychu powstrzymały go w pościgu nagromadzone rupiecie, oraz snopy wyschniętego rzepaku, tworzące prawdziwą zaporę. Po pewnym czasie udało mu się jednak przedostać do otworu na dachu.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy znalazłszy się po przeciwnej stronie przekonał się, że jest na szczycie pagórka, poniżej którego stała owa stodoła.