Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/218

Ta strona została przepisana.

w takim razie don Luis byłby ich spotkał w drodze.
— Nie, musieli uciec, zanim zaczęto tego wyjścia pilnować. A teraz na mnie kolej zmykać, a to nie tak łatwo! Nie dam się chyba złapać, jak królik w norze.
Wszedł z powrotem na schody z zamiarem przemknięcia się przez zabudowania gospodarskie na podwórze pałacowe, wskoczenia do samochodu i przejechania przemocą mimo wszelkich przeszkód.
Lecz kiedy miał już wyjść na podwórze, zobaczył czterech agentów koło wozowni, (tych samych, których był pozamykał na górze) rozprawiających żywo. Przyczem uwagę jego zwrócił zgiełk jakiś w stronie mieszkania odźwiernych. Słychać było liczne głosy, sprzeczające się gwałtownie.
Może była to okazja prześlizgnięcia się niepostrzeżenie? Wychylił więc głowę, żeby zbadać pozycję.
Widok, który mu się przedstawił, napełnił go zdumieniem.
Otoczony przez policjantów i tajnych agentów przyparty do muru i obrzucany obelgami stał Gaston Sauverand w kajdankach na rękach.
Gaston Sauverand uwięziony! Jakiż to dramat rozegrać się musiał pomiędzy zbiegami i policją. Z sercem ściśniętem niepokojem wychylił się jeszcze. Ale Florencji nie ujrzał. Udało jej się widocznie uciec.
Ukazanie się Webera na ganku i słowa przez niego wymówione, utwierdziły go w tem mniemaniu. Weber był wściekły ze złości. Uwięzienie go przez Perennę i ogólna porażka doprowadziły go do pasji.