przedstawiał mu tylko jakieś mdłe obrazy, nie powiązane z sobą. Ukazywała mu się Florencja, później zaś Marja-Anna.
— Tej nocy muszę je uwolnić — mówił sobie. — I uwolnię je napewno!... Wiem przecież, że są niewinne... i znam prawdziwego winowajcę.. Lecz jak się stąd wydostać?
Myślał o prefekcie policji, o zebraniu, które miało się odbyć dnia tego przy bulwarze Suchet w willi inż. Fauville. Zebranie musiało już być rozpoczęte. Policja pilnowała domu...
Myśl ta przypomniała mu kartkę papieru znalezioną przez Webera w ósmym tomie Shakespeara i zdanie przeczytane głośno przez prefekta:
„Nie zapominać, że wybuch jest niezależny od listów, i będzie miał miejsce o trzeciej z rana“.
— Tak — pomyślał don Luis, kierując się rozumowaniem p. Demaliona — tak, za dni dziesięć, gdyż dopiero były trzy listy, a czwarty powinien dziś się ukazać. Wybuch zaś nastąpi razem z piątym listem, a więc za dni dziesięć.
Powtórzył jeszcze:
— Za dziesięć dni... razem z piątym listem...
Nagle wstrząsnął nim dreszcz zgrozy. Straszliwa wizja przeszyła mu umysł, — wizja mająca wszelkie pozory rzeczywistości. Wybuch nastąpi tej nocy!...
Przebłysk jasnowidzenia rozświecił mu umysł i zrozumiał odrazu, że przypuszczenie to było prawdą niezawodną. Cóż z tego, że trzy listy dopiero wyłoniły się z cienia tajemnicy, kiedy według listy dat powinno było ich już być cztery. Jeden z listów bowiem z wiadomej przyczyny nie ukazał się w oznaczonym terminie i tem samem opóźnił ukazanie się listów następnych. Zresztą nie o to szło
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/233
Ta strona została przepisana.