Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/244

Ta strona została przepisana.

— I pan tu zostaje, panie prefekcie?
— A cóż ty myślisz, że będziemy słuchać konceptów tego pana?
Mazeroux zawahał się, lecz mimo całego szacunku nie mógł się wstrzymać i zawołał:
— To nie koncepty, panie prefekcie! Ja pracowałem z don Luisem i znam go dobrze... Jeśli on coś przepowiada, to ma po temu dane...
— Fałszywe dane...
— Nie, panie prefekcie — ciągnął dalej Mazeroux, zapalając się coraz bardziej — jemu trzeba wierzyć... Jeśli powiedział, że willa wyleci w powietrze o trzeciej, to tak się stanie napewno. Mamy jeszcze kilka minut czasu... Chodźmy, panie prefekcie, błagam pana!...
— Chcesz powiedzieć: uciekajmy...
— Ależ, to nie ucieczka, panie prefekcie, to tylko ostrożność. Nie można przecież ryzykować...
— Dosyć!...
— Panie prefekcie, don Luis powiedział...
— Dosyć! — powtórzył p. Demalion ostrym tonem. — Jeśli się obawiasz — to korzystaj z rozkazu, który ci wydałem i zmykaj do don Luisa Perenny.
Mazeroux żołnierskim ruchem zasalutował i rzekł:
— Zostaję tu, panie prefekcie...
Poczem, zawróciwszy na pięcie, poszedł na swoje miejsce w głąb pokoju.
Nastała cisza. P. Demalion zaczął znów chodzić po pokoju następnie, zwracając się do dyrektora policji i sekretarza, jeneralnego. zapytał:
— Mam nadzieję, że panowie są mego zdania?
— Naturalnie, panie prefekcie.
— Ostatecznie przypuszczenia te nie opierają