Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/297

Ta strona została przepisana.

„Oskarżam go, iż niewiadomym mi sposobem, lecz przewidując zgóry niezawodny skutek swego czynu, przesłał Gastonowi Sauverand wycinki z gazet, donoszące o śmierci Marji-Anny.
„Oskarżam go jednem słowem o zamordowanie wszystkich osób, które go dzieliły od miljonów Morningtona. I twierdzę, że jeśli ktoś zagładzi ze świata miljonera i jego czterech sukcesorów, to widocznie sam jest piątym sukcesorem i zamierza spadek sobie zagarnąć. Za chwilę człowiek ten zjawi się przed nami.
— Co takiego?! — zawołał prefekt zdumiony, zapominając o tak ścisłej i mocnej argumentacji Perentny i myśląc tylko o nieoczekiwanym zjawisku, przez niego zapowiedzianem.
— Panie prefekcie — odparł don Luis — odwiedziny te będą tylko logicznym wynikiem oskarżenia, które wnoszę. Niech pan sobie przypomni, że testament Morningtona jest pod tym względem kategoryczny: prawa spadkobiercy będą ważne pod warunkiem, jeśli takowy będzie obecny na dzisiejszem zebraniu.
— A jeśli nie przybędzie? — zapytał prefekt.
— Przybędzie, panie prefekcie. Gdyż inaczej cała ta sprawa nie miałaby racji bytu. Musi przybyć! ażeby się upomnieć o dwieście miljonów, zdobytych za cenę tych straszliwych zbrodni.
— A jeśli nie przybędzie? — powtórzył prefekt z uporem.
— W takim razie, panie prefekcie, musiałoby to oznaczać, że ja jestem tym winowajcą i nic panu nie pozostanie innego, jak aresztować mnie. Pomiędzy piątą a szóstą godziną popołudniu musi pan tu dziś zobaczyć naprzeciw siebie tego, który zabił spadkobierców Morningtona. Inaczej być nie może i w każdym wypadku sprawiedliwości sta-