Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/311

Ta strona została przepisana.

laty. Byłam z niej wówczas tak zadowolona, że niezmiernie ucieszyłam się jej powrotem, kiedy do nas tydzień temu zgłosiła się. Znając jednakże jej historję z gazet, prosiłam ją, żeby zmieniła imię. Ponieważ zaś służbę mamy nową, dom nasz mógł być więc dla niej zupełnie pewnem schronieniem.
— Jeśli siostra znała jej historję z gazet, to musi też siostra wiedzieć o ciążących na niej zarzutach!
— Zarzuty te nie mogą iść w rachubę dla kogoś, kto zna Florencję. Jest to jedna z najbardziej prawych i szlachetnych istot, jakie kiedykolwiek znałam.
— A owe dokumenty skąd siostra miała!
— Nie wiem. Przed dwoma dniami znalazłam u siebie na stole list, w którym mnie powiadomiono, że dokumenty jakieś zostaną przesłane do Wersalu „poste-restante“, na moje imię. Proszono mnie przytem, żebym nikomu o tem nie wspominała i żebym oddała dokumenty Florencji o godzinie 3-ciej po południu z poleceniem, żeby je wręczyła natychmiast prefektowi policji. Równocześnie polecono md przesłać dołączony list sierżantowi Mazeroux.
— Sierżantowi Mazeroux! to dziwne.
— Tyczyło się to podobno tej samej sprawy. A że bardzo kocham Florencję, spełniłam wszelkie zlecenia w przekonaniu, że to dla jej dobra. Kiedy wróciłam z Wersalu, Florencji nie było. Wręczyłam jej więc papiery po jej powrocie, około 4-tej godziny.
— Skąd były wysłane!
— Z Paryża. Na kopercie był znaczek z napisem ul. Niel. Jest to najbliższe biuro pocztowe w tej stronie.