kroku. I od początku także czułem, że jestem dla ciebie przedmiotem wstrętu, tak instynktownego, jak wyrozumowanego. Nigdy w twych oczach nie widziałem nic, prócz chłodu, pogardy nienawiści nawet. W chwilach niebezpieczeństwa, kiedy szło o twoje życie lub wolność, wolałaś niejednokrotnie narazić się na wszelkie nieostrożności, niż przyjąć moją pomoc. Byłem wrogiem, tym któremu się nie ufa, zdolnym do wszystkich niegodziwości, byłem tym, którego się unika i o którym się myśli z rodzajem bojaźni. Nienawiścią tylko można wytłumaczyć podobne postępowanie...
Florencja zrazu nie odpowiadała, chcąc jakby oddalić chwilę wypowiedzenia słów, cisnących się jej na usta, Twarz jej, wychudzona zmęczeniem i przebytemi cierpieniami, łagodniejsza była niż zwykle.
— Nie, — odrzekła po chwili, — nie tylko nienawiścią tłumaczyć się to może.
Don Luis patrzył na nią zdumiony, nie rozumiejąc w pierwszej chwili znaczenia jej słów. Lecz ton, którym to wypowiedziała, wzruszył go do głębi, a przytem oczy jej nie miały już wyrazu wzgardy i pełne były wdzięku i uśmiechu
— Mów! o mów! błagam cię... — wyszeptał.
— Chciałam powiedzieć, — ciągnęła dalej — że jest też inne uczucie, które niejednokrotnie tłumaczy chłód, nieufność i bojaźń. Unika się często nie tych, których się nienawidzi. I unikając, czyni się to nieraz z obawy przed samym sobą, pragnąc się oprzeć, zapomnieć... i nie mogąc...
Don Liuis zachwiał się, jakby pijany tem nieoczekiwanem szczęściem. Po strasznych, chwilach, świeżo przeżytych wśród ruin zamczyska, taka pełnia radości wydawała mu się wprost Niewiarogo-
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/355
Ta strona została przepisana.