Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/356

Ta strona została przepisana.

dną. Czuł się u szczytu szczęścia. Stanęło mu w oczach życie Florencji od chwili poznania, aż do owego tragicznego momentu, kiedy ohydny potwór pochylony nad nią i widząc jej oczy pełne łez, zawył z wściekłością:
„Ha, ty płaczesz Florencjo! Ty się ośmielasz pałkać? A więc wiedz, że zmam twoją tajemnicę“.
Tajem nicę miłości, uniesienia namiętności:, które od pierwszego wejrzenia rzuciły ją ku don Luisowi, mieszając ją i napełnając trwogą, uważała je bowiem za zdradę względem Marji-Anny Fauville i Gastona Sauverand. Uczucia te oddalały ją i przybliżały naprzemian ku temu, którego kochała i podziwiała za jego szlachetność i bohaterską odwagę, lecz wyrzuty sumienia, targające jej duszę i podsycane ciągle przez potwornego bandytę, rzuciły mu ją w końcu na pastwę, bezsilną i zgnębioną.
Don Luis nie wiedział sam, co czynić, nie wiedział, jak wyrazić szalejące w nim uczucia. Usta mu drżały i oczy napełniły się radością. Chciałby ją chwycić w ramiona i całować bez pamięci. Lecz wstrzymywał go głęboki szacunek, który miał dla ukochanej. Nareszcie zwyciężony wzruszeniem padł jej do nóg, szepcąc słowa miłości i zachwytu.