Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/47

Ta strona została przepisana.

— Jakto, nie rozumiesz! Broniąc inż. Fauville i jego syna od śmierci, narażamy się komuś, komu widocznie na tej śmierci bardzo zależy i kto nieomieszka dołożyć wszelkich starań, żeby nas z drogi usunąć. Cóż, nie boisz się!
— No, może kiedyś i zapoznam się z tem uczuciem. Pewien jednak jestem, że nie nastąpi to dopóty, dopóki będę u pańskiego boku.
I zadzwonił.
Drzwi się otwarły i ukazał się w nich służący, któremu Mazeroux wręczył swoją kartę.
Hipolit Fauville przyjął ich obu w swojej pracowni. Stół zawalony był papierami i książkami. Na bocznych pulpitach i półkach widać było rysunki i stalowe modele aparatów, budowanych lub nawet wynalezionych przez inżyniera Fauville. Pod ścianą stała wielka rozłożysta otomana. Naprzeciw były kręcone schodki, prowadzące do galerą na górze. Pośrodku sufitu wisiał kilkoramienny pająk elektryczny. Na ścianie umieszczony był telefon.
Mazeroux zaraz po wylegitymowaniu się zaprezentował Perennę, jako delegowanego również przez prefekta policji i przedstawił w krótkości cel ich przybycia. P. Demalion był mocno zaniepokojony poważnemi danemi, które zostały mu doniesione i prosił p. Fauville, żeby nie czekając widzenia się z nim nazajutrz, zechcał przedsięwziąć wszelkie ostrożności, które mu doradzać będą jego ajenci.
Fauville robił z początku wrażenie niezadowolonego.

. Wszelkie ostrożności są już zachowane i obawiam się nawet, żeby wasza interwencja, moi