— Nie... ale mam wrażenie śmierci...
Z lampką elektryczną w ręku, stał naprzeciw łóżka nieruchomie. I on, który się niczego nie obawiał w świecie, nie śmiał teraz spokojnie spojrzeć w twarz Hipolita Fauville. Straszliwe milczenie zapanowało w pokoju.
— Szefie, on się naprawdę nie rusza!
— Tak. I teraz dopiero spostrzegam, że on się nie poruszył w ciągu całej nocy. I to mnie przeraża...
Wielkim wysiłkiem woli opanował się. Zbliżył się do łóżka i pochylił nad śpiącym.
Oddechu słychać nie było.
Wziął jego rękę... Była martwa.
W jednej chwili Perenna odzyskał zimną krew.
— Okno! Otworzyć okno! — krzyknął.
I kiedy światło dzienne zalało pokój, ujrzeli twarz inżyniera Fauville nabrzmiałą i pokrytą, brunatnymi plamami.
Parę minut stali osłupieni z przerażenia i bezradni przed tą tajemnicą niezbadaną. W tem myśl jakaś nagle zabłysła w głowie Pereony. W kilku skokach wbiegł na schody i wpadł do pokoiku na górze.
Edmund Fauville, syn Hipolita Fauville, leżał na swojem łóżku... także martwy.
W ciągu swego już dość długiego i bardzo awanturniczego życia, nigdy może Perenna nie doznał tak silnego wstrząśnienia. Ogarnęło go jakby znużenie fizyczne i niemoc wykonania najmniejszego ruchu, wypowiedzenia choćby słowa.
Ojciec i syn nie żyli! Zamordowano ich w ciągu tej nocy, pomimo wszelkich środków ostrożności. Zginęli tak, jak inspektor Verot i Amerykanin
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/57
Ta strona została przepisana.