Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/63

Ta strona została przepisana.

przekonać. Tem lepiej. A któż uprzedzi dyrekcję policji i sąd?
— Prefekt już ich uprzedził.
— Co ci się stało, Aleksandrze? Patrzysz na mnie z podełba i ledwo odpowiadasz. Co ci jest?
— Nic.
— Chyba ci ta historja w głowie przewróciła! Nic w tem zresztą dziwnego... I prefekt będzie zły... Tembardziej, że zaufał mi trochę lekkomyślnie, a teraz będzie się musiał tłumaczyć z mojej tu obecności... Ale wiesz co? Byłoby lepiej, żebyś wziął na siebie całą odpowiedzialność. Mów jaknajwięcej o twojej działalności, a mnie pozostaw w cieniu. Szczególnie zaś nie radzę ci przyznawać się, żeś spał tej nocy choćby chwilę. Bo by się to przeciw tobie zwróciło. A teraz myślę, że możemy się rozstać. Gdyby mnie prefekt potrzebował to niech do mnie telefonuje do mego mieszkania na placu Palais-Bourbon. Do widzenia kolego!
I zwrócił się ku drzwiom korytarza.
— Za pozwoleniem... — zawołał Mazerous zagradzając mu drogę.
— Mojem zdaniem byłoby dużo lepiej, gdyby pan zaczekał na przybycie prefekta.
— Kpię sobie z twego zdania!
— Może być, ale pan nie wyjdzie stąd.
— Co takiego? zwarjowałeś chyba, Aleksandrze!
— Szefie, proszę się zmiłować — błagał Mazeroux — przecież to rzecz zupełnie zrozumiała, że prefekt pragnie się z panem rozmówić.
— Ach, więc to prefekt pragnie? No, to mu powiesz, mój kochany, że ja nie jestem na jego rozkazy i wogóle niczyich rozkazów nie słucham.