Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/73

Ta strona została przepisana.

— Czy nie spał pan całą noc? — pytał dalej pan Demalion.
— Owszem nad ranem.
— A sierżant Mazeroux?
Niepewność ogarnęła Peremnę, lecz czyż mógł się spodziewać, żeby uczciwy do skrupulatności sierżant wszedł był w konflikt z własnem sumieniem?
Odpowiedział więc:
— Sierżant Mazeroux spał w fotelu do powrotu pani Fauvile, t. j. w ciągu dwóch godzin.
I znów zapanowała cisza, mówiąca wyraźnie:
Miałeś więc dwie godziny czasu dla zgładzenia obu Fauvillow!
Badanie szło więc tak, jak to Perenna przewidział. Zacieśniało się coraz bardziej koło podejrzeń. Jego przeciwnik prowadził walkę z godną podziwu logiką i mocą.
— Psiakrew, — mówił sobie Perenna w duchu — nigdy nie myślałem, że tak trudno jest bronić się, gdy się jest niewinnym.
Po krótkim porozumieniu z sędzią śledczym p. Demalioin pytał dalej:
— Wczoraj wieczorem, kiedy p. Fauville otwierał kasę w waszej obecności, co się tam znajdowało?
— Pliki papierów i na nich zeszyt szary, który od tej pory znikł.
— Nie dotykał pan tych papierów?

~ Nie dotykałem wogóle kasy, panie prefekcie. Mazeroux musiał panu mówić, że z legalnych względów trzymał się umyślnie na uboczu.
P. Demalion rzucił porozumiewawcze spojrzenie sędziemu. Gdyby Perenna był dotychczas wątpił,