Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/10

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze, proszę pamiętać, że ta mała wychodzi ze szpitala o siódmej...
— Proszę być bez obawy.
Pomyłka jest wykluczona — ponieważ ona zawsze idzie tą samą drogą w ulicę Piotra Charron...
— A plan cały wypracowany? —
— Jak najbardziej szczegółowo. Stanie się to na rogu ulicy Chaillota... Gdyby nawet tam było kilku przechodniów — to nie zdążą pospieszyć na pomoc, ponieważ działać będziemy z błyskawiczną szybkością!...
— Czyś pan pewny swego szofera?
— Pewny gestem, że za taką zapłatę — zrobi wszystko!... To wystarczy!...
— Doskonale!... Oczekuję pana — wie pan gdzie — w automobilu... Pan mi poda, tę małą i od tej chwili jesteśmy panami sytuacyi...
— A ty, pułkowniku, panem tej małej... Rzecz nie do pogardzenia, bo ona jest dyabelnie ładna!...
— Dyabelnie!... Znam ją oddawna z widzenia, ale nigdy nie miałem sposobności, aby się przedstawić!... Zamierzam też skorzystać z tej okazyi, i załatwić te sprawy po żołniersku!...
Pułkownik dorzucił:
— Będzie może trochę płaczu, trochę fochów i krzyku, ale to nie szkodzi!... Lubię nawet opór, wtedy... gdy jestem silniejszy!...
Zaczął śmiać się brutalnie, a towarzysz zawtórował mu. Ponieważ regulowali już rachunek — więc ja także wstałem. Tamci nie wyszli razem — jeden przez drzwi frontowe skierował się na bulwar, a drugi wyszedł przez boczne drzwi i zniknął w przecznicy.
Teraz rozumie pani wszystko?...
— Kapitan zamilkł. Młoda kobieta pochyliła głowę w zamyśleniu i dopiero po chwili rzekła:
— Dlaczego mnie pan nie uprzedził?
— Uprzedzić panią!... A gdyby jednak pomimo wszelkich pozorów nie chodziło o panią... Pocóż niepokoić zbytecznie?... Przytem jeśliby ten plan spezł odrazu na niczem, to nieprzyjaciele pani zastawi-