Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/103

Ta strona została skorygowana.

wykorzystać jego obłęd i skłonić go do otwarcia drzwi... Zamknąć Szymona na klucz!...
Plan Patrycyusza był zupełnie prosty. Chciał aby nieznajomy wróg trwał w przekonaniu, iż udało mu się zamordować Koralię...
Teraz będzie dążył do wykonania drugiej części niecnego planu: kolej na zamach na Patrycyusza...
Wróg przyjdzie!... przyjdzie niechybnie!... trzeba go schwytać w pułapkę...
Tymczasem kapitan kazał opatrzeć Ya-Bona, który na szczęście był ranny niezbyt ciężko... Gdy Senegalczyk odzyskał przytomność, Patrycyusz wypytał go o szczegóły całej przygody...
To co Ya-Bon opowiedział, równie mało wyjaśniało sytuacyę, jak i identycznie brzmiące zeznania Koralii.
Młoda kobieta, leżąc na sofie czytała — a Ya-Bon czuwał przy drzwiach otwartych, siedząc na ziemi z podwiniętemi nogami na sposób arabski...
Ani jedno ani drugie nie słyszało żadnych podejrzanych szmerów... Nagle Ya-Bon zobaczył jakiś cień przesłaniający mu światło, w tej samej chwili elektryczność zgasła...
Ya-Bon gotów już do skoku został ogłuszony silnym ciosem w głowę...
Koralia zerwała się z sofy i chciała uciec, ale schwytano ją i obalono... Wszystko to w przeciągu kilkunastu sekund.
Jedyną informacyą, jaką Patrycyusz zdołał uzyskać, było to, że tajemniczy napastnik przybył nie od strony schodów, ale od strony tego skrzydła domu, które zwano skrzydłem służby...
Ta część domu posiadała specyalne schody i łączyła się z kuchnią długim korytarzem, z którego prowadziły osobne drzwi na ulicę Raynouarda.
Patrycyusz stwierdził, że drzwi te były zamknięte na klucz. Oczywiście nie wynikało z tego, aby nikt nie mógł posiadać do nich klucza.
Wieczorem Patrycyusz spędził dłuższą chwilę u wezgłowia Koralii, potem o godzinie 9-tej udał się